wtorek, 21 lutego 2012

Trzynasty miesiąc poziomkowy



Kiedyś bardzo lubiłam książki Krystyny Siesickiej: Zapałka na zakręcie, Jezioro osobliwości, Czas Abrahama… Kiedy zobaczyłam nieznany mi „Trzynasty miesiąc poziomkowy” natychmiast go kupiłam. Na podróż będzie w sam raz – pomyślałam sobie.
I była w sam raz, tyle że książka pobudziła apetyt i wyobraźnię kulinarną, co w pociągu nie jest najlepszym pomysłem:)

Poznajemy rodzącą się miłość Gustawa i Jaśminy oraz Toma i Petry.
Poznajemy kolejne kocięta Mary Lou i pana z żółtą laską:)
Poznajemy małą knajpkę, "Przydrożny barek", gdzie podają, nawet w zimie, przepyszny koktajl owocowy, mix na bazie owoców leśnych, z przewagą poziomek.
"A wybór dań to małe misterium w Przydrożnym barku, i nawet kto wie, czy nie jest wliczane do rachunku. Tu każdy bezbłędnie opanował sztukę zaglądania do cudzych talerzy, sprawdzania jak wyglądają dania na stolikach obok, zerkania, jaki kolor mają koktajle sąsiadów, z czego Tom zrobił surówkę mix.”
Specjalnością, o której dużo się mówi, są zupy: pomidorowa dla wtajemniczonych, groszkowa „najkrótszy sen Gustawa”, serowa, selerowa, jabłeczna z natką pietruszki ze słodkimi grzankami….
Żeby być uczciwym, trzeba dodać, że wiele potraw przygotowywanych jest przez Toma i Gustawa z półproduktów, ale może to i dobrze w tym wieku, w którym nikt nie ma czasu....

Od razu wiedziałam, że będę musiała poeksperymentować. Wymyśliłam, że zrobię zupę jabłeczną, którą bardzo tam lubiano. Chyba coś pomieszałam, ale wydawało mi się, że była to zupa selerowo-jabłkowa i taką postanowiłam stworzyć.

Więc tak: 2 ziemniaki w kosteczkę i do garnka z wodą leciutko osoloną i niech się pomału gotują.
W tym czasie obieram 1 selera bulwiastego, małego i ścieram na tarce, co idzie dość opornie, ale idzie. Na patelnię spora łyżka oliwy i spora łyżka masła, na to utarty seler i podsmażamy, mieszając. Och! jaki smaczny ten podduszony seler! no to do ziemniaków, proszę. Dodaję czarny, grubo młotkowany pieprz… Co jeszcze?... na pewno trochę ostrej papryki, ta przywieziona z Londynu, wędzona, z dodatkiem tymianku będzie super… O, tak! A gdyby tak szczyptę cuminu? … znakomicie! Niech się dalej gotuje, seler musi zmięknąć.
Czas na jabłka. Trafiły się jonagold, dobrze, biorę dwa, obieram, ścieram na grubej tarce. Znów na patelnię łyżka oliwy, trochę masła i na to jabłka. Trzeba trochę osłodzić, ale ostrożnie, nie za dużo. Łyżeczka, no, może jeszcze troszkę. Podduszamy krótko, nie powinny się paseczki jabłkowe rozpaść. Trzy czwarte jabłek dodajemy do zupy, resztę zostawiamy.
Chwilę jeszcze się to musi razem gotować. Czas wrzucić posiekaną natkę, nie za dużo.
A my robimy grzanki, a raczej grzaneczki, bo powinny one być malutkie. Help! jak się robi słodkie grzanki? No, można by biszkopt pokroić i podsuszyć na patelni. Ale nie ma się biszkoptu, ani żadnego innego ciasta. Cóż, musi wystarczyć pszenna bułka. Malutkie kosteczki wrzucam na roztopione masło i na to wszystko łyżka cukru kryształu. Mieszamy, żeby powstały karmel otoczył kosteczki. Wyjmujemy z patelni, pozwalamy wyschnąć.
Co tam z zupą?
Najpierw miksujemy, ale nie za dokładnie, niech zostanie troszkę składników w całości. Uuuuu, czegoś brak. Deczko cukru? I chyba śmietana, porządne 3-4 łyżki. Tak, teraz lepiej.
Wlewamy do bulionówki zupę, dodajemy łyżeczkę odłożonych paseczków jabłek, posypujemy posiekaną natką i słodkimi grzankami.
Nadszedł czas prawdy: próbujemy.
Hmmm…. pierwsze wrażenia: ostra…ale złagodzona zaraz smakiem śmietany; kwaskowatość łączy się ze słodyczą grzanek, fantastycznie! I jeszcze ziołowy smak natki pietruszki, super! Po pierwszym zdziwieniu smakiem, z każdą kolejną łyżką coraz bardziej smakuje.

Świetna zupa mi wyszła, choć taka trochę dla konesera, ale idealna na przystawkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz