niedziela, 17 lutego 2013

Na pociechę coś pysznego - Janosch

Ta niewielka książeczka o tytule "Na pociechę  coś pysznego" z podtytułem - gotuj z Misiem i Tygryskiem - zawierająca przepisy kulinarne została przeczytana przeze mnie w ramach grudniowej edycji innego wyzwania ( "Book-Trotter" ).

Chociaż to książka głównie dla dzieci, kolejne przygody Misia i Tygryska, mnie bardzo spodobało się terapeutyczne potraktowanie w niej jedzenia.

Mamy tu np. coś na sercowe zmartwienia, przekąskę na moc ducha i coś, co dobrze wpływa na samopoczucie. Różni bohaterowie przygotowują najróżniejsze potrawy, a nam leci ślinka i zaczynamy zastanawiać się nad tym, jak ważne jest wspólne jedzenie z bliskimi osobami i jak wiele można przez potrawy przekazać.

Jeśli ktoś lubi specyficzny humor Janoscha, to nie trzeba go do tej książeczki zachęcać, a tym, którzy go jeszcze nie znają, mogę ją śmiało polecić na początek - przy tej całkiem "łagodnie" można sprawdzić, czy nadajemy z autorem na podobnych falach.


A jakie przepisy w niej znajdziemy?
- Mus jabłkowy Misia (pocieszający)
- Ziemniaki w mundurkach węglarza Jaromira (dające siłę)
- Pyszne śniadanko Misia (jogurt z owocami i migdałami, chleb z masłem fistaszkowym z miodem, koktajl bananowy z syropem klonowym)
- Zielona sałata z pomarańczą Grubego Niedźwiedzia (przekąska dająca moc ducha i rozweselająca)
- Niedźwiedzia bieda-zupa z podsmażanymi ziemniakami (zapewniająca siłę i dająca szczęście smakoszom)
- Kolacja Tygryska (ziemniaki w mundurkach, śledzie, maślanka i twarożek)
- Śniadanie Mai Papai (musli z pszenicy i płatków owsianych)
- Ryż na mleku z surowym jabłkiem Zająca(wpływający dobrze na samopoczucie)
- Smażone pstrągi w sosie migdałowym Misia
- Marchewki a'la pstrągi dla wegetarian Misia
- Deser marchewkowo-jabłkowy
- Banany po karaibsku Misia
- Spaghetti diavolo i sałata po włosku Cioci Gąski
- Duszone grzyby o nieziemskim smaku

piątek, 15 lutego 2013

Białe trufle N.M. Kelby

Bierzesz życiorys sławnego kucharza, bierzesz wydane przez niego książki kulinarne i zaczynasz snuć opowieść, przeplatając fikcję z faktami, oprawiasz ją w formę modnej w twoich czasach narracji - i masz szansę na bestseller na księgarskim rynku.
Czy tak się stało w przypadku opowieści o francuskim kucharzu Auguście Escoffier?


Myślę, że książka amerykańskiej pisarki N.M. Kelby zasługuje, by znaleźć się w biblioteczce każdego smakosza.
Co prawda irytuje mnie tak modna obecnie maniera snucia opowieści w formie równoległej naprzemiennej narracji z różnych czasów życia bohatera, ale sugestywne opowieści o tym, jak Escoffier tworzył swe przepisy, rekompensują wszystko.
Jego życie - wydawać by się mogło, że tak pełne sławy, usłane różami - a było pełne intensywnej pracy, cierpienia, pogmatwane uczuciowo....
A jego kuchnia - o! był nie tylko perfekcyjnym kucharzem - rzemieślnikiem; był artystą. I to N.M. Kelby pięknie umiała pokazać.

Bardzo poruszył mnie wątek, przewijający się przez całą książkę: wielkiego pragnienia jego żony Delfiny, aby mąż stworzył i zadedykował jakąś potrawę specjalnie dla niej, tak jak to zrobił choćby dla śpiewaczki operowej, Melby. Dlaczego tak się nie stało? dlaczego nie ma potrawy Madame Escoffier? Bardzo pięknie autorka rozegrała ten wątek; może rzeczywiście tak było, jak to opisała. Nie chciałabym nikomu psuć przyjemności czytania, więc tylko tyle o tym.

A jak z przepisami?
Nie ma dokładnych receptur, ale jest tak jak lubię - każdy przepis, który się pojawia, jest jak historia, która zdarzyła się w konkretnej kuchni, konkretnym osobom, w konkretnej sytuacji. A ponieważ opisywane potrawy są sławne, można się pokusić o ich przyrządzenie, włożywszy tylko nieco trudu w ich odnalezienie w kulinarnej literaturze.

Zapraszam do lektury!
Negresca