poniedziałek, 6 stycznia 2014

Literatura od kuchni, czyli kuchenno-literacki wpis otwierający Oczka ;)

Mamy dzisiaj piękny, wiosenny dzień w środku zimy. I tak samo, jak jest ciepło - również i ciepło witam się tutaj jako nowa – z współtwórcami i czytelnikami.

Prowadzę blog Czytelniczy, na którym piszę nie tylko recenzje przeczytanych książek, ale staram się trzymać rękę na pulsie jeżeli chodzi o literackie nagrody i wydarzenia około książkowe. Lubię też śledzić wydarzenia w Warszawie i jeżeli uda mi się z któregoś skorzystać (np. wymiany książkowe w Kordegardzie) – również czasem o tym wspominam słowem i obrazem.
A propos kuchni - co sobotę na blogu pojawia się kolejny odcinek cyklu "Kulinarni czytają", w którym zaproszeni blogerzy kulinarni odpowiadają, jakie książki lubią czytać (nie tylko kulinarne).

Natomiast moje czytelnictwo kulinarne, to w pewnym sensie pochodna prowadzenia bloga kulinarnego i tego, że lubię gotować. Siłą rzeczy o jedzeniu lubię również czytać ;) I to nie tylko powieści kulinarne - lubię również w prozie każdego z gatunków, które zdarza mi się czytać wynajdować kulinarne akapity ;)

Jako wpis otwierający moją tutaj działalność ;) zapraszam Was do niedawno opublikowanego posta na Czytelniczym pn. „Literatura od kuchni, czyli rzecz o powieściach i cytatach kulinarnych”.



A kiedy już go przeczytacie – zapraszam pod kolejny link z recenzjami trzech kulinarnych powieści.



Pierwsza „Recepta na miłość” Barbary O’Neal.
Opowieść skupia się głównie na emocjach trzech kobiet: Ramony (właścicielki małej piekarnii), Sofii (jej córki) i Katie (pasierbicy Sofii). Każda z nich ma swoje problemy i marzenia.  I nie są one wyłącznie natury miłosnej, co mylnie może sugerować polski tytuł książki. Zdecydowanie trafniejszym jest tytuł oryginału, który brzmi: „How to Bake a Perfect Life”.
Jak zachwycać się prostotą, jak zaszczepić w sobie pasję, jak nauczyć się zaufać, do czego warto dążyć – o tym właśnie jest ta książka. Oraz o tym, że warto być w życiu odważnym – na przekór przeciwnościom losu i sprzeciwu bliskich. I mimo że napisałam we wstępie, że książka napisana jest w nieco naiwnym stylu z obowiązkowym dla tego typu opowieści szczęśliwym zakończeniem – jej lektura częstuje naprawdę sporą pajdą pozytywnych emocji.

Druga „Tost. Historia chłopięcego głodu” Nigela Slatera jest Wam zapewne znana z filmu pod tym samym tytułem nakręconym na podstawie recenzowanej książki.
„Tost…” to kulinarna biografia brytyjskiego kucharza Nigela Slatera opowiadająca o jego trudnym czasie dorastania, relacjach z rodzicami i rywalizacją z macochą o względy ojca, a także o pierwszych krokach stawianych w kuchni, a potem w gastronomicznej branży. A wszystko to w czasach, kiedy żywność instant, jedzenie z puszek i kolorowe słodycze przebojem wchodziły do kuchni brytyjskiej lat ’60-tych XX wieku.

Trzecia „Białe trufle” N.M. Kelby – to zbeletryzowana biografia najsłynniejszego bodaj kucharza, który na początku ubiegłego wieku nieźle namieszał nie tylko w garach, ale przede wszystkim w kulinarnym świecie. Przemodelował sposób funkcjonowania restauracyjnej kuchni, zmienił styl podawania potraw w restauracji, stworzył wiele znanych do dziś potraw, a także rozpropagował na całym świecie kuchnię francuską. Nie nosił przy tym w kuchni tradycyjnej czapki kucharza, gdyż potrafił przyrządzić jajko na więcej sposobów, niż udałoby się w niej ułożyć zakładek ;)
Opowieść śledzi życiorys kucharza od początków jego kariery, przez sukcesy, zawirowania w życiu rodzinnym i miłosnym, wymienia jego pomysłowe rozwiązania, które na dobre przyjęły się w restauracyjnym i gastronomicznym świecie (ot na przykład wykorzystanie puszek do dłuższego przechowywania żywności), aż po trudną starość spędzoną nieco w zapomnieniu i ubóstwie (porównując jego wcześniejszą finansową pozycję).

To tak w skrócie ;) Po szersze recenzje zapraszam na dzisiejszy, jeszcze ciepły ;) wpis na Czytelniczym.

Pozdrawiam
Gosia Oczko


10 komentarzy:

  1. Dopiero dziś mi się udało tu wejść - witam serdecznie na naszym blogu wyzwaniowym - bardzo, bardzo się cieszę, że dołączyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne zdjęcie pomidorów :) Wszystkie 3 książki brzmią... ciekawie i smacznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smażone zielone są pyszne ;) Lepiej w bułce niż w mące ;)

      Usuń
  3. Narobiłaś mi smaku na "Smażone, zielone pomidory" - muszę poszukać na półce!
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to trudno mi określić, co mi się podobało bardziej: książka, czy film...

      Usuń
  4. Genialne jest to zdjęcie z pomidorami! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Receptę na miłość" czytałam i zamierzam wypróbować część przepisów. To samo z kolejną książką tej autorki.
    Zgadzam się z Martą, to zdjęcie z pomidorami jest świetne! Owoce (bo to w zasadzie nie są warzywa, zawsze mnie to zaskakuje) są przepyszne, a i książka jest warta przeczytania.

    OdpowiedzUsuń