wtorek, 1 kwietnia 2014

„Syrena” kulinarna Antoniego Czechowa



W życiu bym nie zajrzała do tomu opowiadań A. Czechowa (nie przepadam za małymi formami, jak dla mnie zbyt szybko się kończą, zanim się zdążą rozwinąć), gdybym nie wyczytała przypadkiem na blogu p. Adamczewskiego, że jest to bodaj najsłynniejsze opowiadanie kulinarne, a na pewno w całości poświęcone tylko jednemu tematowi: przyjemności jedzenia (nota bene, p. Adamczewski i jego żona są autorami wielu niebanalnych książek kulinarnych).

Kupiłam czym prędzej książkę, przeczytałam. 





I słuchajcie, „Syrena” jest zabawna!
Tytuł nie kojarzy się kulinarnie, prawda?
Ale wierzcie, jest uzasadnione takie połączenie, choć – moim zdaniem – zrodzić się mogło jedynie w męskiej głowie, marzącej o niebieskich migdałach, i to po tak zwanych paru głębszych:)
A co z kulinariami?
Otóż mamy tu zmysłową opowieść rosyjskiego pomocnika sądowego, który po skończonej sesji, kiedy sędzia pisze pośpiesznie protokół, a wszyscy inni czekają niecierpliwie na obiad, zaczyna półgłosem opowiadać o rozkoszach, czekających ich przy stole. O przystawkach, zakrapianych wódką, o zupach, rybach, a wszystko to w oczekiwaniu na danie główne – pieczyste.
Słuchającym ślinka leci, sędzia psuje kolejnych sześć arkuszy, nie mogąc skupić się na sądowych niuansach. No, bo jak tu myśleć o prawniczych terminach, skoro kusiciel szepce, niby to na boku:

 "No więc, a zakąsić, panie Grzegorzu, serdeńko, trzeba także znając się na rzeczy. Trzeba wiedzieć, czym zakąsić. Najlepsza zakąska, jeśli chce pan wiedzieć, to śledź. Zjadł pan dzwonko z cebulką, w musztardowym sosie, natychmiast, dobrodzieju ty mój, dopóki czuje pan jeszcze iskry w swym łonie, spożywaj pan kawior sam albo, jeżeli pan woli z cytrynką, potem zwykłą rzodkieweczkę z solą, potem znowu śledzika, ale już najlepiej dobrodzieju, rydzyków solonych, posiekanych drobniutko na ikrę i przyprawionych, rozumie pan, cebulką i oliwą prowansalską.... Delicje! Aliści wątróbka miętusa - to dopiero poemat!"

Wydaje mi się, że w „Syrenie” Czechow (1860-1904) wytyczył na długie lata styl pisania o kulinariach. U schyłku XIX wieku temat zaczął być „trendy”, a on nader sugestywnie go przedstawiał. No i jeśli chcemy znać kwintesencję kuchni rosyjskiej – to warto sięgnąć po „Syrenę”.
 

1 komentarz:

  1. Czytałam! :)
    Szanowny pan sekretarz swymi opowieściami, niczym mityczna syrena śpiewem, tak zwodził, niepokoił i kusił, że wszystkich na manowce zwiódł, roboty nie skończyli, a prokurator cierpiący na katar żołądka zapewne zdrowie narazi ;)

    OdpowiedzUsuń