czwartek, 26 czerwca 2014

„Tatiana i Aleksander” z wątkiem kulinarnym w tle

Dzieje losów Rosjanki z Leningradu, Tatiany, i jej ukochanego Aleksandra Barringtona, Amerykanina, opisane w trylogii Paulliny Simons („Jeździec miedziany”, Tatiana i Aleksander”, „Ogród letni”), niewiele właściwie mają wspólnego z kuchnią. Bo przecież akcja dzieje się w czasie II wojny światowej i cudem właściwie udaje się Tatianie nie umrzeć po prostu z głodu, zwłaszcza w czasie długich miesięcy oblężenia Leningradu.

Ale w czasie swoistej „przerwy na życie”, kiedy Aleksander odnalazł Tatianę w jej rodzinnej wsi, gdzie żywności było ciut, ciut więcej, ona gotuje mu wszelkie możliwe przysmaki.
A długo, długo później, kiedy już skończyła się wojna i nasi bohaterowie zaczynają się aklimatyzować w USA, ciągle walcząc o poczucie bezpieczeństwa i próbując zapomnieć o traumie wojny – Tatiana rozpieszcza męża i syna obiadami i ciasteczkami. Kiedy zaś nadchodzą ważne, przełomowe momenty w ich życiu – Tatiana przygotowuje specjalne przyjęcia, w czasie których podaje ulubione dania Aleksandra. Jednym z takich kultowych u nich dań  są blincziki – rodzaj naleśników z mięsnym nadzieniem.  To bardzo piękna, rodzinna tradycja, mieć taką potrawę na domowe święto.
Z tego, co pisała już tutaj "Mania czytania" wiem, przepis na blinczyki jest w książce P. Simons, „Przepisy Tatiany”, wydanej po opublikowaniu całej trylogii.
Natomiast w samej trylogii jest w zasadzie zamieszczony tylko jeden cały, dość dokładny przepis, na ciasteczka owsiane, których wykonanie pokazuje Tatiana synowym i wnuczkom. Dużo, dużo stron trzeba przeczytać, żeby do niego dotrzeć, bo przepis znajduje się niemal na końcu tomu trzeciego, w „Ogrodzie letnim”.
A robi się je tak:
Pół szklanki masła, 2 szklanki cukru i pół szklanki mleka gotować aż masa się zagotuje, mieszając.
Dodać 3 szklanki płatków owsianych, szklankę kakao i pół szklanki wiórków kokosowych (lub orzechów, ale Aleksander lubił ciasteczka z wiórkami, więc takie Tania robiła). Gotować jeszcze przez minutę, mieszając, po czym zdjąć garnek z ognia i wykładać masę łyżką na folię aluminiową lub pergamin.
Są gotowe, gdy wystygną (ale dziewczynki z rodziny Barringtonów nigdy nie czekały tak długo! Ciasteczka znikały natychmiast).

Na uwagę zasługują również wątki polskie z trylogii:  Aleksander wraz z Armią Czerwoną przemierzył całą Polskę w poprzek; zwłaszcza Kielecczyzna i Góry Świętokrzyskie są w książce miejscami szczególnymi.  Aczkolwiek trochę, niestety, jest tu nieścisłości. Dowiadujemy się, że białą sukienkę w czerwone róże, tak bardzo kochaną przez Tatianę i tak pieczołowicie przechowywaną przez Aleksandra, przywiózł jej ojciec z Polski, z miasteczka Święty Krzyż.
Otóż Święty Krzyż jest właściwie szczytem górskim (inaczej: Łysa Góra) i nazwą opactwa benedyktyńskiego tam ulokowanego; choć od biedy, można mówić i o miasteczku, bo Święty Krzyż wchodzi w skład miejscowości Nowa Słupia. Ale już na pewno nie mógł ojciec obserwować przepływających tam rzeką łodzi. Przez Nową Słupię nie przepływa żadna rzeka.
Ale piękną sukienkę na jarmarku świętokrzyskim spokojnie mógł kupić.
I to tu, w Górach Świętokrzyskich Aleksander znalazł Paszę, brata Tatiany, choć okoliczności spotkania i późniejsze wydarzenia były naprawdę dramatyczne.
Czy polecam do przeczytania tę trylogię?
Zdecydowanie tak, jest niesamowita w zaskakujących zwrotach akcji, nieprawdopodobnych wręcz zdarzeniach, skomplikowanej siatce uczuć i powiązań między bohaterami. I przez te wszystkie lata i zdarzenia trwała niezmiennie miłość Tatiany i Aleksandra, pozwalając im przeżyć wszystkie przeciwności i zło. Choć warto tu jeszcze zaznaczyć – bo nie każdemu może się to podobać – że książka pełna jest opisów miłości fizycznej małżonków, Tani i Szury.

1 komentarz:

  1. Trylogii jeszcze nie znam, ale z przyjemnością się z nią zapoznam jeśli tylko będę miała ku temu okazje ;)

    OdpowiedzUsuń