Dwie książki, które przeczytałam w czasie ubiegłorocznych wakacji (oj, trzeba nadrabiać zaległości!). Moje wrażenia z obydwu opisałam już na swoim blogu, obie zrecenzowała też Negresca, nie będę się więc rozpisywać, a wrażenia mamy chyba podobne :)
"Serce na talerzu" to autobiograficzna książka napisana przez Alyssę
Shelasky. Po wstępnej części opisującej szczęśliwe dzieciństwo i
szaleństwa młodości następuje główna historia jej związku z popularnym
szefem kuchni. Popularnym, bo występował w amerykańskiej wersji show
"Top Chef". Związek był burzliwy bardzo, obfitował w rozstania i
powroty, a przede wszystkim w rozmaite kulinarne rozkosze. Niestety, nie
rozumiem dlaczego Alyssa musiała się dzielić z innymi tą historią.
Jeśli to miała być jakaś forma terapii po trudnej relacji - ok, tylko po
co to publikować? Zbyt wiele tam intymnych szczegółów (intymnych w
sensie duchowym), zbyt wiele obnażania własnych tajemnic (naprawdę nie
wiem czemu miały służyć wstawki o braniu przez autorkę narkotyków i
generalnie bezrefleksyjnym i beztroskim życiu w Los Angeles), zbyt wiele
rzeczy, które zdradzają sekrety innych. Czyżby forma prywatnej zemsty? I
nie ratują książki przepisy kulinarne umieszczane przy każdym rozdziale
-po kimś, kto był z kimś o takich umiejętnościach oczekiwałabym czegoś
intrygującego, nowego, a tymczasem otrzymałam bardzo zwyczajne potrawy.
Szkoda Waszego czasu - nie polecam!
"Biesiada z aniołami" z kolei to powieść Sarah-Kate Lynch, która jest
bardzo przewrotna. W pierwszej części autorka zabiera nas w podróż do
Wenecji. Główna bohaterka wędrując po uliczkach tego miasta odkrywa
przyjemności związane z jedzeniem, a także ... miłością. Ciekawiej, choć
zupełnie niespodziewanie robi się w drugiej części, gdy okazuje się, że
... A tego nie zdradzę, bo popsułabym największą niespodziankę. Napiszę
tylko, że pojawiają się wszystkie postaci z weneckiej przygody, ale
czasem w zupełnie innej roli. Przeczytajcie, a dowiecie się, czym była
biesiada z aniołami według pewnej włoskiej babci, dlaczego to się
przytrafiło naszej bohaterce i jak przez to zmieni się jej życie. Dodam
tylko, że opisy uczt spożywanych we Włoszech były tak apetyczne, że
wzbudzały natychmiastową chęć złapania za garnki :)
Dzięki za ostrzeżenie :) Czasami wolę mimo wszystko sama się przekonać jakie będą moje odczucia na temat danej książki, ale z "Sercem na talerzu" tak być nie musi.
OdpowiedzUsuńSarah - Kate Lynch znam z "Błogosławieni, którzy robią ser". Tam urzekła mnie stylem i specyficznym "klimatem" powieści, może w przypadku "Biesiady z aniołami" byłoby podobnie?!
Magdalenardo - ja też zawsze wolę sama się przekonać, ale na to "Serce ..." naprawdę szkoda czasu ;) Za to "Biesiadę ..." przeczytaj, ja lubię autorkę bardzo (właśnie czytam jej najnowszą), a tymi aniołami to mnie zaskoczyła bardzo - niezła przewrotka tam jest.
UsuńNiezła przewrotka mówisz...:)
UsuńHmm muszę zatem ją zdobyć :)
Przy okazji łap najnowszą - "Miód na serce", przed chwilą skończyłam - ech, jaka przyjemna!!!
Usuń