Słodkie pieczone kasztany Aleksandry Seghi chciałam kupić zaraz jak
się pojawiły. Jednak nim zdążyłam kliknąć, dzięki Maniczytania (dziękuję :)), trafił do mnie egzemplarz recenzyjny od Świata Książki
To niezwykła książka – nie dlatego, że Autorka żyje w Toskanii od
wielu lat, ani dlatego, że ma poczucie humoru, ale dlatego, że to
połączenie przewodnika, pamiętnika i książki kucharskiej. Nie powieść z
kuchnią w tle, ani przewodnik z wtrąceniami, ale właśnie takie trzy w
jednym. I bardzo żałuję, że nie miałam jej rok temu, gdy sama
powędrowałam do Toskanii
(co prawda nie trafiłam do Pistoi, ale do Florencji, Lucci i kilku
innych miejsc – jak najbardziej tak) – pewnie skosztowałabym jeszcze
więcej potraw i może trafiła w więcej miejsc?
Toskania, jak i południe Francji, ma niezwykłą atmosferę (choć nie
będę kryć, że na razie bardziej urzekła mnie Umbria, ale to chyba
kwestia atmosfery bliższej tej francuskiej, która wiele lat temu mnie
urzekła). Tworzą ją niewątpliwie widoki i zapachy, ale przede wszystkim
ludzie i kuchnia. Chleb, pomidory, makaron i oliwa smakują tam niezwykle
i jakoś niesamowicie spójnie, na każdym kroku (choć i słono mocno, co
mnie zaskoczyło). I te właśnie składniki przewijają się przez całą
książkę, oddając atmosferę poszczególnych miejsc.
Bardzo mi się podobały opisy tradycji, targów i zwyczajów,
wyjaśnienie pewnych różnic kulturowych (jak choćby obchody Dnia Kobiet,
czy Wielkanocy). To kwestie ściśle związane z tamtejszym życiem,
pokazujące mieszkańców jako niezwykle aktywnych i zaangażowanych, a przy
okazji – wyjaśniające zachowania tamtejszych mieszkańców, ich podejścia
do poszczególnych aspektów życia i samych siebie. To także część będąca
wskazówką kiedy i gdzie warto zajrzeć.
Atutem Słodkich pieczonych kasztanów jest zdrowe, nieprzesłodzone
podejście do życia i samej Toskanii, jakie nierzadko można odnaleźć w
poświęconych tej krainie książkach. Znajdziemy tu wiele zachwytów, ale i
kwestie drobnych rozczarowań, lekkich szpilek i przytyków. To pokazanie
Toskanii od kuchni w pełnym tego słowa znaczeniu.
To, czego mi brakło, to index przepisów – jest ich bardzo wiele, a
brak spisu powoduje, że próbując odnaleźć ten jeden, określony, muszę
przekartkować całą książkę. Druga kwestia to czasem lekko urywane wątki –
w niektórych rozdziałach pojawiają się na chwilę, by zniknąć
bezpowrotnie. Nie rozwala to jednak książki, raczej zostawia pewien
niedosyt.
Na koniec – rewelacyjnym uzupełnieniem całości są przepiękne zdjęcia.
Szczególnie te pokazujące potrawy – nie powstydziłaby się ich żadna
książka kucharska
Serdecznie dziekuje za recenzje mojej ksiazki. A na wiecej Toskanii zapraszam na www.aleksandraseghi.blogspot.it
OdpowiedzUsuńGoraco pozdrawiam, Aleksandra.
Aleksandro - już tam jestem :) I bardzo żałuję, że tak późno trafiłam. Z drugiej strony - mam nadzieję, że jeszcze wrócę do Toskanii, więc wierzę, że dzięki Tobie trafię w nowe miejsca i skosztuję nowych potraw :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest za pozno! A jak bedziesz w okolicach Pistoi, to daj znac,
Usuńpozdr.
Lektura wciąż przede mną, aczkolwiek gdy tylko ją dorwę... :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo mnie zachęciłaś! Do kolejnej już książki:-)
OdpowiedzUsuń