Audrey
Hepburn jako aktorka była zjawiskowa. Do dziś pamiętam swoje nią zauroczenie
sprzed lat w filmach „Śniadanie u Tiffaniego” i „Rzymskie wakacje”.
Ale Audrey
jako kucharka?
Niedawno pojawiła się książka napisana przez jej syna pt. „Audrey w domu”.
Jest to książka wspomnieniowa, z elementami biograficznymi, ale przede
wszystkim – jest to książka kucharska. Zdumiewające, prawda?Opisywane zdarzenia z życia aktorki, podróże, spotykane osoby – są pretekstem do zaprezentowania potraw, które Audrey lubiła, które gotowała, które podawała na swoich domowych przyjęciach.
Właśnie taka jest konwencja tej książki.
Zastanawiam się, komu bym poleciała tę książkę?
Jeśli ktoś chce zobaczyć inną, zwyczajną, domową twarz A.H. – to oczywiście tak. Będzie sporo o ludziach, których wokół siebie gromadziła, dużo o atmosferze domu, który tworzyła, o jej hobby i pasjach, o codziennych, małych rytuałach.
Jeśli ktoś szuka ciekawostek z planu filmów, w których A.H. grała – to zbyt dużo ich w tej książce nie będzie. Pamiętajmy też, że książkę napisał jej syn – więc nie znajdzie się tam pikantnych plotek i skandali.
Jeśli ktoś dużo podróżuje po świecie – to ta książka będzie świetnym uzupełnieniem turystycznych przewodników. Takie tam: gdzie kupimy w Rzymie prawdziwą mozzarellę, gdzie zjemy najlepsze kanapki (w Wenecji!)….
Jeśli ktoś jest pasjonatem kuchni – to bezwarunkowo powinien tę książkę przeczytać.
Tyle, że nie znajdzie się tu raczej ściśle ortodoksyjnych i jedynie słusznych przepisów; A.H. brała z przepisów (zwłaszcza kuchni włoskiej, którą kochała) to, co jej odpowiadało i często jej propozycje są jej osobistą wariacją – ale myślę, że to akurat jest ich wielką zaletą i urokiem. Tak przecież gotuje większość z nas: znajdujemy, studiujemy jakiś przepis i zawsze niemal dodajemy coś od siebie, coś tam zmieniamy…. Audrey tak właśnie robiła, i zdarzało się często, że goście najpierw byli zszokowani pogwałceniem zasad, a potem.... potem prosili o przepis!
Książka jest nostalgicznym powrotem syna do dzieciństwa z mamą, która dla reszty całego świata była TĄ Audrey Hepburn.
Jakiś przepis na zachętę?
Proszę bardzo: sałatka caprese a`la Audrey
Do znanej sałatki z mozzarelli, pomidorów i bazylii, Audrey proponuje dodać plastry avocado. Oprócz większej głębi smakowej uzyska się również nowy image: powstanie na talerzu włoska flaga zielono-biało-czerwona.
Sama szykuje się na zrobienie tej sałatki, ale to dopiero wtedy, gdy będą nowe pomidory. Szkoda sobie zawracać głowę tymi, które dostępne są teraz, zupełnie są bez smaku.
Jadziu kochana! Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że wróciłaś z taką ciekawą recenzją!
OdpowiedzUsuń