niedziela, 21 października 2012

Za oknem cukierni - Sarah-Kate Lynch

Dziś z dawniejszych zapisków :)

Zacznę trochę przewrotnie. Podwójne życie. Czy łatwo je prowadzić? Czy da się tak to zorganizować, żeby zainteresowane strony żyły w nieświadomości? Kto na tym najbardziej ucierpi? Czy można wybaczyć drugiej osobie takie oszustwo? Czy kiedykolwiek jest odpowiedni moment, aby wyznać prawdę?

Między innymi na te pytania można znaleźć odpowiedź w tej uroczej i leciutko magicznej książce. Książce, która jednak porusza poważne tematy w aurze słonecznej i pięknej Toskanii.

Lily, czterdziestoletnia Amerykanka, zamożna, robiąca  błyskotliwą karierę, ma prawie wszystko o czym marzyła. Jednego nie udało się jej jednak mieć, mimo że pragnęła tego najbardziej na świecie - dzieci. Z tego powodu źle układają jej się relacje z siostrą obdarzoną czwórką potomstwa, dlatego też więcej uwagi poświęca pracy niż mężowi. Pewnego dnia odkryje przypadkiem, że nie wie wszystkiego o swoim współmałżonku.

Pod wpływem impulsu (a może bardziej "buszowania po internecie w stanie wskazującym") kupuje bilet do Włoch i wyrusza, by odnaleźć drugą rodzinę Daniela.

Aby nie zdradzać dużo więcej z fabuły, napiszę tylko, że Lily trafia do małego miasteczka Montevedova, przypadkiem (czyżby?) ląduje w maleńkiej cukierni dwóch sióstr Ferretti Luciany i Violetty i staje się dla nich i dla innych członkiń Ligi Owdowiałych Cerowaczek - "calzino roto". Dzięki ich działaniom, a może właściwie pomimo ich działań? Lily wymyśla przepis na "amorucci" - nowy przebój cukierni Ferretti, wprowadza ład w życie małej Fransceski i doznaje w końcu szczęścia miłości swojego życia.
Ale tego, kto będzie jej wybrankiem, trzeba się dowiedzieć z książki :)

Nie czytałam wcześniej żadnej powieści pani Lynch, ale zostaję jej wielką fanką. Jej powieść miała wszystko to, co lubię - uczucia, humor, odpowiednie dawkowanie i rozwiązywanie sekretów. Do tego dorzucić trzeba przepiękne "okoliczności" przyrody i idealna lektura na lato gotowa!

Świetnie się czytało "Za oknem cukierni". Poczucie ciepła, uśmiech, łzy - to mi towarzyszyło. Znakomicie oddana atmosfera małego toskańskiego miasteczka, cudowna galeria postaci! Siostry Ferretti i inne staruszki z Ligi - genialne. Sceny z ich udziałem dostarczyły mi najwięcej rozrywki. Bardzo przypadła mi też do gustu trochę bezczelna, na pewno z wielkim tupetem,  Fiorella Fiorucci - nowa członkini, nazywana przez pozostałe panie "smarkulą" (siedemdziesięcioletnią!).

Osobnym bohaterem jest jedzenie. Ach Włochy! Opisywane posiłki wywołują chwilami "ślinotok", a po przeczytaniu ma się wielką ochotę na upieczenie słynnych ciasteczek z tego regionu, podwójnie pieczonych "cantucci" - kto wie, może niedługo się skuszę?

3 komentarze:

  1. Przeczytam z ciekawością! dodaje do listy na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. książka zapowiada się ciekawie, mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  3. Marto i Szukaj mnie we mgle - polecam i mam nadzieję, że się nie zawiedziecie :)

    OdpowiedzUsuń