Są takie
książki, które zawsze wzbudzą zainteresowanie. Wystarczy, że w tytule pojawi
się magiczne słowo: Toskania czy też Prowansja. Te miejsca są ostatnio bardzo
popularnym celem wakacyjnych wyjazdów i zorganizowanych wycieczek. Kulinarnie
te tereny są również bardzo atrakcyjne.
Więc czy
trzeba się dziwić, że sięgnęłam po tę książkę? Zwłaszcza, że trafiłam na nią w
wyprzedażowym koszu?
Oto „Świnia
w Prowansji. Dobre jedzenie i proste przyjemności w południowej Francji”
autorstwa Amerykanki, Georgeanne Brennan.
(książka
leży na rękawicach kuchennych przywiezionych parę lat temu z Prowansji)
Aczkolwiek
trzeba przyznać, że tytuł nie brzmi dla Polaka najlepiej; słowo: świnia niesie
trochę pejoratywnych skojarzeń. Cóż, jest to dosłowne tłumaczenie z języka
angielskiego.
Książkę
dobrze się czytało, choć trzeba od razu zaznaczyć, że pokazano nam Prowansję,
która dziś już nie istnieje. Autorka zamieszkała tam w latach 70-tych, a samą
książkę o tym wydała dopiero w roku 2007 (polskie tłumaczenie ukazało się w
2010 roku). Jeden z domów, w których zamieszkała we Francji, był bez
kanalizacji i bez światła. Żyli tam wówczas ludzie, którzy prowadzili
tradycyjne, samowystarczalne niemal gospodarstwa, wielu z nich pamiętało II
wojnę światową. Gotowanie było rzetelne i bez półproduktowych skrótów.
Zajmowało dużo czasu.
Może dlatego
ta książka jest taka ciekawa?
Przepisy
kulinarne tam zamieszczone są dobre. Wypróbowałam soup au pistou – wyszła
świetnie.
Znajdziemy
tam jeszcze: sałatkę z koziego sera z grzankami, duszoną karkówkę z musztardą i
kaparami, kurczaka nacieranego jałowcem i nadziewanego grzybami, bouillabaisse
w stylu tulońskim, aioli, udziec jagnięcy z ziołami prowansalskimi i tartę z
pomidorami.
Czasami
opowieści w książce są nieco szokujące, na przykład: rozdział poświęcony
ubojowi świń w wiosce jest bardzo sugestywny (choć nie drastyczny). Cóż, to po
prostu samo życie,
A na zachętę przepis na
soup au pistou z tej książki:
Składniki
zupy:
Półlitrowy
garnuszek świeżej fasoli typu Jaś
2 garście
zielonej fasoli szparagowej
(we Francji
można bez problemu kupić cieniutką delikatną zieloną fasolkę szparagową, u nas
o to trudniej, ale bywa na targach, a Lidl miewa ją w postaci mrożonek)
1 marchewka
1 duży
ziemniak
1 cebula
2 małe
cukinie
Garść
makaronu (połamanego spaghetti lub nitki)
Gałązka
świeżego tymianku
Liść laurowy
Szczypta
ziół prowansalskich, sól, pieprz
Do dużego
szerokiego rondla wlewamy 2 litry wody, lekko solimy i kolejno wrzucamy
Jarzyny: fasole Jaś, pokrojoną na kawałki fasolkę szparagową, pokrojone w
kostkę: ziemniaki, cukinie, cebule i marchew. Dodajemy gałązkę świeżego
tymianku, liść laurowy, a kiedy już zupa się zagotuje dodajemy pieprz i zioła
prowansalskie. Gotujemy na wolnym ogniu aż warzywa zmiękną. Wtedy dodajemy
makaron i gotujemy aż i on będzie miękki.
I to jest
koniec I etapu gotowania zupy. Na tym etapie jest ona smaczną fasolówką, ale
dość przeciętną; właściwie to wymagałaby doprawienia, ale nie należy tego
robić. Bo teraz nadszedł czas zrobienia pistou i dodania go do zupy.
Właśnie
pistou decyduje o smaku i wyjątkowości tej zupy.
Składniki
na pistou
3 ząbki
czosnku
Szczypta
soli
Garść
listków bazylii
Oliwa extra
vergin
Czosnek
grubo siekamy i wraz ze szczyptą soli wrzucamy do moździerza i rozcieramy na
gęstą papkę. Dorzucamy listki bazylii i dalej ucieramy. Kiedy masa będzie już w
miarę jednolita, zaczynamy dodawać po troszku oliwę, cały czas ucierając.
Powstaje nam zielony sos o konsystencji majonezu, który dodajemy do gotowej
zupy.
Czosnek
powoduje, że pistou jest bardzo ostre, więc dodając go do zupy należy uważać;
lepiej dodać mniej i postawić miseczkę z pistou na stole, żeby każdy mógł
doprawić zupę według swego uznania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz