Dziś z dawniejszych zapisków :)
Zacznę trochę przewrotnie. Podwójne życie. Czy łatwo je prowadzić? Czy
da się tak to zorganizować, żeby zainteresowane strony żyły w
nieświadomości? Kto na tym najbardziej ucierpi? Czy można wybaczyć
drugiej osobie takie oszustwo? Czy kiedykolwiek jest odpowiedni moment,
aby wyznać prawdę?
Między innymi na te pytania można znaleźć
odpowiedź w tej uroczej i leciutko magicznej książce. Książce, która
jednak porusza poważne tematy w aurze słonecznej i pięknej Toskanii.
Lily,
czterdziestoletnia Amerykanka, zamożna, robiąca błyskotliwą karierę,
ma prawie wszystko o czym marzyła. Jednego nie udało się jej jednak
mieć, mimo że pragnęła tego najbardziej na świecie - dzieci. Z tego
powodu źle układają jej się relacje z siostrą obdarzoną czwórką
potomstwa, dlatego też więcej uwagi poświęca pracy niż mężowi. Pewnego
dnia odkryje przypadkiem, że nie wie wszystkiego o swoim współmałżonku.
Pod
wpływem impulsu (a może bardziej "buszowania po internecie w stanie
wskazującym") kupuje bilet do Włoch i wyrusza, by odnaleźć drugą rodzinę
Daniela.
Aby nie zdradzać dużo więcej z fabuły, napiszę tylko,
że Lily trafia do małego miasteczka Montevedova, przypadkiem (czyżby?)
ląduje w maleńkiej cukierni dwóch sióstr Ferretti Luciany i Violetty i
staje się dla nich i dla innych członkiń Ligi Owdowiałych Cerowaczek -
"calzino roto". Dzięki ich działaniom, a może właściwie pomimo ich
działań? Lily wymyśla przepis na "amorucci" - nowy przebój cukierni
Ferretti, wprowadza ład w życie małej Fransceski i doznaje w końcu
szczęścia miłości swojego życia.
Ale tego, kto będzie jej wybrankiem, trzeba się dowiedzieć z książki :)
Nie
czytałam wcześniej żadnej powieści pani Lynch, ale zostaję jej wielką
fanką. Jej powieść miała wszystko to, co lubię - uczucia, humor,
odpowiednie dawkowanie i rozwiązywanie sekretów. Do tego dorzucić trzeba
przepiękne "okoliczności" przyrody i idealna lektura na lato gotowa!
Świetnie
się czytało "Za oknem cukierni". Poczucie ciepła, uśmiech, łzy - to mi
towarzyszyło. Znakomicie oddana atmosfera małego toskańskiego
miasteczka, cudowna galeria postaci! Siostry Ferretti i inne staruszki z
Ligi - genialne. Sceny z ich udziałem dostarczyły mi najwięcej
rozrywki. Bardzo przypadła mi też do gustu trochę bezczelna, na pewno z
wielkim tupetem, Fiorella Fiorucci - nowa członkini, nazywana przez
pozostałe panie "smarkulą" (siedemdziesięcioletnią!).
Osobnym
bohaterem jest jedzenie. Ach Włochy! Opisywane posiłki wywołują chwilami
"ślinotok", a po przeczytaniu ma się wielką ochotę na upieczenie
słynnych ciasteczek z tego regionu, podwójnie pieczonych "cantucci" -
kto wie, może niedługo się skuszę?
Strony
▼
niedziela, 21 października 2012
środa, 3 października 2012
Słodkie życie w Paryżu
Nie ukrywam, że tytuł przyciągnął mnie jak magnes.
Ba! któż nie marzy, żeby pomieszkać trochę w Paryżu?:)
Kiedy więc zobaczyłam książkę Davida Lebovitza (którego blog http://www.davidlebovitz.com/ lubię od czasu do czau przejrzeć) zaraz ją kupiłam.
I choć o Paryżu i Francji widzianych oczami cudzoziemca wiemy już niemal wszystko (pamiętacie: Julia Child, Peter Mayle, Elizabeth Bard, Woody Allen ......) to nigdy nie mamy dosyć tego typu nowinek.
Historyjki zmagań ze skrzeczącą codziennością pisane z przymrużeniem oka i interesujące przepisy Davida, zgrabnie wplecione w tok narracji - to chyba wystarczająca rekomendacja:)
David jest słynnym amerykańskim cukiernikiem, najwięcej więc przepisów mamy na słodkości: brownies, ciasta, makaroniki, musy, sorbety, suflety. Ale i coś konkretnego się znajdzie, jak choćby bardzo ciekawie się zapowiadający indyk duszony w beajolais nouveau ze śliwkami czy carnitas.
Zapraszam do lektury:)
Ba! któż nie marzy, żeby pomieszkać trochę w Paryżu?:)
Kiedy więc zobaczyłam książkę Davida Lebovitza (którego blog http://www.davidlebovitz.com/ lubię od czasu do czau przejrzeć) zaraz ją kupiłam.
I choć o Paryżu i Francji widzianych oczami cudzoziemca wiemy już niemal wszystko (pamiętacie: Julia Child, Peter Mayle, Elizabeth Bard, Woody Allen ......) to nigdy nie mamy dosyć tego typu nowinek.
Historyjki zmagań ze skrzeczącą codziennością pisane z przymrużeniem oka i interesujące przepisy Davida, zgrabnie wplecione w tok narracji - to chyba wystarczająca rekomendacja:)
David jest słynnym amerykańskim cukiernikiem, najwięcej więc przepisów mamy na słodkości: brownies, ciasta, makaroniki, musy, sorbety, suflety. Ale i coś konkretnego się znajdzie, jak choćby bardzo ciekawie się zapowiadający indyk duszony w beajolais nouveau ze śliwkami czy carnitas.
Zapraszam do lektury:)