Tosia, wychowana przez tak silną
osobowość, jaką była p. Lucyna (często bardzo kontrowersyjna w poglądach i ich
oznajmianiu światu) i tak świetną kucharkę, nie miała wyboru: sama została
świetną kucharką i zachwycała swym kunsztem rodzinę, jak i znajomych, zarówno w
swojej młodości, kiedy łatwo było o znakomitej jakości produkty kulinarne, i
kiedy ceniło się sztukę kulinarną, jak i w mrocznych czasach powojennej
Warszawy, kiedy jako osiemdziesięcioletnia staruszka, umiała wyczarować
pyszności po prostu z niczego.
Bo autorka, Weronika Wierzchowska,
prowadzi nas przez dzieje Tosi symulatanicznie, XX wiek jest odskocznią we wspomnieniach
Tosi do czasów belle époque.
Książka ta spodobałaby się także
wielbicielom kryminałów, bo i te, zarówno sensacyjne, jak i zabawne - jak się
okaże - wątki pojawiają sie na kartach powieści. O! i szachiści znajdą coś dla
siebie!
Ale wróćmy do kuchni.
Tosia, młoda panienka, z zamożnego
mieszczańskiego domu, kończy właśnie pensję, i staje się panną na wydaniu.
Słynne obiady wtorkowe, wydawane przez panią Ćwierczakiewiczową, staną się
sceną prezentacji Tosi i jej kulinarnych umiejętności. Wyobrażacie sobie tę
krzątaninę w kuchni? Te zapachy i aromaty? Opis obiadu zwykłego, opis obiadu
weselnego, zakupy na targu... Koniecznie trzeba to przeczytać.
Lektura tej książki sprawiła, że
ponownie sięgnęłam do zapomnianej już nieco książki Ćwierczakiewiczowej "365 obiadów", która gdzieś tam
kurzyła się na półce. Wszystkie przepisy, tak barwnie opisane w "Córce
kucharki", tu są.
Przyznam też, że być może zweryfikuję
swoją pewność co do sposobu przygotowania niektórych potraw... I jedna i druga
autorka z taką pewnością siebie twierdzą, że tylko taki a nie inny sposób
gotowania jest właściwy. Choćby taki krupnik; matko jedyna, może ja naprawdę
źle go gotuję???? Sprawdzę to:)